niedziela, 21 października 2018

Zbawienny upadek

Nie, nie będę tu podejmował kwestii upadku naszych prarodziców, określanego w katolicyzmie mianem felix culpa (szczęśliwej winy), która to idea pojawia się w liturgii wielkosobotniej w ramach Orędzia wielkanocnego (Exsultet):


O, zaiste konieczny był grzech Adama, który został zgładzony śmiercią Chrystusa!
O, szczęśliwa wina, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel!


Poznałem ongiś człowieka cierpiącego na paskudną atrofię mięśni. Dziękował Panu, że dotknęło go to choróbsko, bo dzięki temu poznał go i się nawrócił. Upadek pewnego biblijnego bohatera również skutkował nie przetrąceniem, lecz właśnie naprostowaniem kręgosłupa duchowo-moralnego ad maiorem Dei gloriam.

W dziewiątym rozdziale Dziejów Apostolskich znajdujemy mianowicie sprawozdanie z podróży Saula pałającego gniewem w stosunku do wyznawców judaizmu, których jedyną przewiną było to, że uwierzyli w mesjaństwo Jeszui z Nazaretu. Saul z listami od arcykapłana udaje się do Damaszku okazać je przełożonym tamtejszych synagog, ażeby, jeśliby znalazł jakich zwolenników drogi Pańskiej, zarówno mężczyzn jak i kobiety, uwięzić ich i przyprowadzić do Jerozolimy(Dz 9,2)*.

Dysząc groźbą i chęcią mordu przeciwko uczniom Pańskim (Dz 9,1), nasz zdolny wychowanek Gamaliela (Dz 22,3), obrzezany dnia ósmego, z rodu izraelskiego, z pokolenia Beniaminowego, Hebrajczyk z Hebrajczyków, co do zakonu faryzeusz, co do żarliwości prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości, opartej na zakonie, człowiek bez nagany (Flp 3,5-6) ― jedzie przeprowadzić kolejną czystkę wśród nieprawomyślnych apostatów, szerzących bluźniercze nauki.

Nawrócenie świętego Pawła w drodze do Damaszku
Upadek Szawła, narodziny Pawła
I oto napotyka na drodze ― zarówno tej dosłownej, prowadzącej do Damaszku, jak i życiowej, wiodącej do duchowych przewartościowań ― przyczynę i faktyczny obiekt swoich prześladowań: samego Syna Bożego. Ta chwila diametralnie odmieni życie prześladowcy, wywracając je do góry nogami: z pogromcy chrześcijan stanie się zwolennikiem chrystianizmu, gorliwym dyscypułem Jeszui namiętnie i uparcie krzewiącym wieść o tym, że Mesjasz przyszedł w osobie zrodzonego z dziewicy cieśli z Nazaretu i łaskawie odkupił całą ludzkość, przelewając za nią krew jako prawdziwy Baranek Boży.

Jak przebiega niecodzienne spotkanie? Ciemięzca, oślepiony światłością z nieba, zwala się na ziemię (być może z konia, jak na obrazie Caravaggia) i słyszy głos: Saulu, Saulu, czemu mnie prześladujesz?. Kto jesteś, Panie? ― odpowiada pytaniem na pytanie. Na to padają słowa: Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz; ale powstań i idź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić.

Towarzysze Saula, współsiepacze, stanęli oniemiali, głos bowiem słyszeli, ale nikogo nie widzieli (Dz 9,7). Gdy przemieniony już łaską Saul opowiadał to wydarzenie Żydom w Jerozolimie, ujął to następująco: A ci, którzy byli ze mną, światłość wprawdzie widzieli, ale głosu tego, który rozmawiał ze mną, nie słyszeli (Dz 22,9).

Relacje z rozdziałów 9 i 22 Dziejów Apostolskich wydają się sprzeczne: w 9 rozdziale towarzysze głos słyszą, w 22 zaś nie słyszą, a wszak mowa o tym samym zajściu. Czy jednak aby na pewno mamy tu do czynienia ze sprzecznością? Żeby się o tym przekonać, sięgnijmy do oryginału.

W Dz 22,9 użyty został grecki czasownik akuō (ἀκούω). Najczęściej w Biblii spotykamy się z nim w znaczeniu słyszeć, ale niekiedy ma on inne znaczenie ― także rozumieć, o czym możemy się przekonać na przykładzie 1Kor 14,2, gdzie czytamy: Bo kto językami mówi, nie dla ludzi mówi, lecz dla Boga; nikt go bowiem nie rozumie [akuō], a on w mocy Ducha rzeczy tajemne wygłasza.

Pozorna sprzeczność i tym razem, jak w tylu przypadkach, okazuje się  skutkiem niedostatecznego przyjrzenia się tekstowi przez tłumacza. Pochylenia się nad nim bez zginania pleców. Dysekcji bez skalpela.

Zagadka, która być może niektórym spędzała sen z oczu, wyjaśniona. Ot, najwyraźniej przekładacz skrewił. A potem inni koledzy po fachu powielili jego wypadek przy pracy, co w przypadku tłumaczeń Biblii jest niestety praktyką powszechną. Pisałem już co nieco w Dzień Tłumacza, dlaczego tak się dzieje.

********

Sytuacja z głosem na drodze do Damaszku przypomina zresztą historię z dwunastego rozdziału Ewangelii Jana. Gdy Ojciec na prośbę Syna Ojcze, uwielbij imię swoje! przemówił: I uwielbiłem, i jeszcze uwielbię (J 12,28), zgromadzeni odebrali to niejednakowo: Lud więc, który stał i słyszał, mówił, że zagrzmiało, inni mówili: Anioł do niego przemówił (w. 29). Nieco podobnie było też pod górą Synaj, kiedy to wypowiadanym przez Boga do Izraela słowom towarzyszyły przetaczające się po niebie grzmoty (Wj 19-20; Pwt 5).

* Wszystkie cytaty pochodzą z Biblii warszawskiej.


__________________________________________________________________

Dopisek z 20.1.2019:
Na szczęście mamy po polsku co najmniej dwa tłumaczenia, których autorzy właściwie oddali Dz 22,9:
Towarzysze moi widzieli, co prawda, światłość, lecz nie rozumieli słów tego, który ze mną mówił (przekład Seweryna Kowalskiego, Warszawa 1957).
Moi towarzysze widzieli światło, ale nie rozumieli skierowanych do mnie słów (Słowo Życia, Herrljunga 1989).
Drugie z przytoczonych tłumaczeń to wprawdzie przekład (angielskiego) przekładu, ale zawsze coś. Niestety, nowa, dość znacząco zmieniona wersja Słowa Życia (2014) idzie śladem niefortunnych przekładów, prezentując czytelnikowi rzeczoną sprzeczność.

© Paweł Jarosław Kamiński 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz